Cyberpunk 2077 miał swoją premierę 10 grudnia 2020 po wielu perypetiach, wielokrotnym przesunięciu daty debiutu i tak dalej i tak dalej. Każdy w kraju wie jak to było, bo media huczały o tym do nas z każdej możliwej strony. Gracze mieli różne oczekiwania i na tym będzie skupiać się treść mojego artykułu. Czy były to w ogóle rzeczy możliwe do spełnienia? Czy CD Projekt Red poległo pod spiralą hype’u, którą sami nakręcili? Pochylmy się nad tym i przemyślmy oraz omówmy kilka kwestii.
Pierwszą rzeczą na której warto się skupić to fakt mylnego w mniemaniu wielu czasu trwania produkcji samej gry, bo wbrew obiegowej opinii pomimo tego, że pierwszy teaser Cyberpunk 2077 otrzymaliśmy już w 2013 roku to pracę nad samą produkcją zostały wszczęte dopiero w 2016/2017 roku. Także mamy do czynienia z maksymalnie 4-letnim okresem produkcyjnym, a nie tak jak pisze wielu ludzi 8-letnim. Czy zatem tak „krótki” czas tworzenia, może stanowić usprawiedliwienie dla pojawiających się w grze cięć i bugów? Nie do końca, ale to przenosi nas płynnie do drugiego znacznie gorszego problemu aniżeli słaba komunikacja studio – gracze…
Mowa tu będzie o dziale marketingu, ilość sprzecznych komunikatów bije ilość błędów i glichy w samej grze. Przykład pierwszy z brzegu niejednokrotnie przytaczane słowa o tętniącym życiem zatłoczonym mieście, tym czasem mieliśmy do czynienia z tłumem z jakim spotkał się Will Smith w filmie „Jestem legendą”. Brak słów. Druga sprawa to często sprzeczne komunikaty w trailerach, co do klimatu gry, samej koncepcji rozgrywki i fabuły. Wielu ludzi liczyło na wiernego klona gry z serii Grand Theft Auto jedynie w otoczce sci-fi, jakie było ich rozczarowanie kiedy otrzymali kolejnego Wiedźmina od twórców ekhm…Wiedźmina. Nierzadko słyszy się głosy graczy o domniemanej wyciętej zawartości, którą to dział marketingu im „obiecał”, wiele się słyszy o usuniętej mechanice parkour, pościgów, modyfikowaniu samochodów na zbyt biednym drzewku rozwoju postaci kończąc.
Teraz sam jako gracz spróbuję się odnieść do krytycznych głosów wobec danych kwestii i nie tyle próbować usprawiedliwić twórców Cyberpunk, a raczej pochylić się nad ciekawym zjawiskiem jakim jest hype i jak nierzadko stanowi on miecz obosieczny na rynku gamedev’u:
Głos pierwszy: Coś miało być, a w grze tego nie ma.
W przypadku Cyberpunk jak i wielu innych gier na etapie produkcji część rzeczy najzwyczajniej w świecie wypada przez różnice koncepcyjne czy zmiany projektowe, co jasno mówi nam, że do wszelkich zapowiedzi trzeba podchodzić nie tyle z nieufnością, a raczej zdrowym rozsądkiem i ograniczonym zaufaniem.
Głos drugi: Z trailera i materiałów promocyjnych zrozumiałem, że Cyberpunk wyglądać będzie *tak i tak*
Tutaj już zbliżamy się do sedna problemu jakim jest subiektywne podejście do materiałów promocyjnych, co jest o tyle kłopotliwe, że nie bardzo wiadomo co począć gdyż osobistego podejścia każdego z nas nie zmienimy, zawsze znajdzie się w takich materiałach coś co będzie miało dwojakom naturę. Często w tych przypadkach mówi się o ukazaniu świata Cyberpunk 2077 czyli Night City w trailerach jako kolorowej, pełnej ekstazy i wybuchów metropolii co wielu ludzi odebrało jako jasny znak równie ekstrymalnej jeśli chodzi o wydarzenia fabuły. Dostaliśmy jednak zgoła coś innego, historię obfitującą w rożne emocje jednak nie takie jakie towarzyszą nam przy kinie akcji, a bardziej te z którymi mamy do czynienia przy lekturze ciężkiej egzystencjalnej prozy sci-fi z której to Cyberpunk czerpie garściami.
Także Cyberpunk na samym wstępie ma wiele problemów, a sprawa złożona jest dużo bardziej co mam nadzieję rozwinąć w kolejnych artykułach poświęconych grze.